Gorąco polecam

FacebookLike Box

Aktualności


Dzisiaj jest: Poniedziałek
29 Kwietnia 2024
Imieniny obchodzą
Angelina, Augustyn, Bogusław, Hugo,
Hugon, Paulin, Piotr, Rita, Robert,
Roberta, Sybilla

Do końca roku zostało 247 dni.
Zodiak: Byk
Wspomnienia z czasów okupacji PDF Drukuj Email
Wpisany przez Administrator   
piątek, 25 listopada 2011 09:56

Zbliża się dzień 8 grudnia, który dla wielu Jarociniaków jest przykrym wspomnieniem. Z tą datą w roku 1939 wiąże się wysiedlenie.Na prośbę Muzeum w Przysusze napisałam krótkie wspomnienia z wysiedlenia. Byłam dzieckiem i chociaż niewiele zapamiętałam, chcę podzielić się swoimi wspomnieniami.

 

Wspomnienia z czasów okupacji widziane okiem dziecka,
pisane po 70 latach

Był mroźny poranek 8 grudnia 1939roku, do wielu mieszkań wpadli Niemcy by wysiedlić ich właścicieli. W czasie kilkunastu minut należało upuścić mieszkanie.Do dziś trudno mi pojąć jak mama mająca dwójkę małych dzieci 3 lata i druga 9 miesięcy potrafiła spakować wózek dziecięcy i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy .  Wysiedleńców Niemcy  przetrzymali zgrupowanych w Klasztorze a następnego dnia przeprowadzili przez całe miasto na dworzec kolejowy i bydlęcymi wagonami wysłali w nieznane .Po kilku dniach tej trudnej podróży pociąg zatrzymał się w Opocznie .Z opowiadania  Mamy wiem, że mieszkańcy tego miasta  mimo, że sami byli biedni nie wahali się by przyjąć pod swój dach wysiedleńców
z Wielkopolski .Wiele osób nie mogło wprost uwierzyć, że można kogoś wyrzucić z dumu za nic .Późną wiosną 1940 roku z niewoli niemieckiej wraca Ojciec .Nie zastawszy najbliższych w Jarocinie rozpoczął poszukiwania .Przyjechał do Opoczna i przywiózł największy skarb, którym była cieplutka pierzyna.
W lipcu 1940 roku furmanką jedziemy do nowego miejsca zamieszkania którym jest Przysucha .Ta podróż to pierwsza rzecz jaka pozostała w pamięci czterolatka .Zamieszkaliśmy w narożnikowym domu na pierwszym piętrze.na którym mieszkał weterynarz Pan Bojkiewicz oraz wysiedlona z Jarocina rodzina Biadaszkiewiczów.
Było bardzo ciasno, ale mieliśmy własny kąt. Ojciec , który z zawodu był dentystą szybko
zorganizował prowizoryczny gabinet i tak zakotwiczyliśmy w Przysusze   do końca wojny.
Ojciec był człowiekiem bardzo lubianym, łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi co  bardzo
pomagało w przeżyciu tego trudnego okresu. Z otrzymywanej od mieszkańców Przysuchy i okolic  żywności mieliśmy zapewnione utrzymanie oraz mogliśmy pomagać pozostałej rodzinie zamieszkałej w Opocznie. Rodzice bardzo serdecznie zaprzyjaźnili się z kilkoma rodzinami ,szczególnie zaś z  pp .Krzyżanowskimi i Rolami .Do dziś brzmi w uszach  pieśń „Ave Maria” śpiewana przez Pana Rolę z polskimi bardzo patriotycznymi słowami.
W początkowym okresie chodziłyśmy z siostrą do Ochronki, która mieściła się w organistówce. Tam brałyśmy udział w pierwszych jasełkach. Dzieciństwo mijało beztrosko
w gronie rówieśników na wspólnych zabawach. Rodzice starali się utrzymywać w tajemnicy
przed dziećmi to co było troską dorosłych .Nie wszystko jednak udało się ukryć.  Przez mgłę pamiętam jak czasie jednej z łapanek Niemcy poszukiwali  partyzantów. Pamiętam wielkie zamieszanie w domu. Do mieszkania wpadły dwie osoby szukające ratunku. Jednemu Tato wyrwał ząb, a drugiemu gipsowym wyciskiem zapchał usta .Niemcy odeszli z kwitkiem.
Przypuszczam, że podobnych przypadków było więcej. W pamięci pozostała też  niedziela
kiedy gestapo zebrało i rozstrzelało żydów na placu przed kościołem. Dzieci dowiadywały się
o takich rzeczach bardzo rzadko.
Pierwszą nauczycielką ,która zapoznała nas z literkami i cyframi była Pani Osadówna. Często
z siostrą wspominamy te lekcje. Ja uczyłam się czytać i pisać ,a młodsza o trzy lata siostra w tym czasie rysowała. Jak wielkie było moje zdziwienie , gdy jako dorosła odwiedziłam swą panią i dowiedziałam się ,że przechowuje nasze „gryzmoły” i rysunki.
Dobrze zapamiętałam też sylwetkę pana Michockiego (myślę ,że  nie pomyliłam nazwiska).
który regularnie odwiedzał chore dzieci i z felczerskiego kuferka wyjmował bańki mówiąc, że zrobi na plecach okrągłe ciasteczka i choroba minie.
Z Przysuchą związało się nasze życie na kilka lat. Rodzice często rozmawiali, że pójdę do szkoły w Marianówce .Mamę jednak bardzo ciągnęło do Wielkopolski do swoich stron rodzinnych i cały czas namawiała Tatę ,że gdy tylko skończy się wojna wrócimy do Jarocina.
Tato miał wielki problem z opuszczeniem Przysuchy, ponieważ pacjenci i i zaprzyjaźnieni mieszkańcy tego sympatycznego miasteczka robili wszystko by nas zatrzymać. Zwyciężył jednak upór Mamy  i dnia 27 marca 1945 roku wróciliśmy do Jarocina. Jak wielkie było zdziwienie rodziców , gdy zastaliśmy rozgrabione puste mieszkanie. Zaprzyjaźnieni pacjenci
jeszcze przez kilka lat po wojnie przyjeżdżali do Taty z swymi „zębowymi” problemami.
Pisząc ten tekst starałam się przekazać to co zapamiętałam z okresu pobytu w Przysusze. Były to lata mojego dzieciństwa .Dowodem na to, że coś ciągnie do Przysuchy niech będzie fakt, ze
z siostrą, a później z mężem odwiedziłam Przysuchę szukając wspomnień. Wiele się zmieniło i mieliśmy problem z rozpoznaniem miejsc.
Kończąc wspomnienia opowiem krótką przygodę. Przejeżdżając przez Przysuchę pod koniec lat sześćdziesiątych zatrzymaliśmy się na obiedzie. Przez cały czas czułam, że jesteśmy obserwowani przez kilku mężczyzn siedzących przy stoliku. W pewnym momencie  podeszła pani z bufetu z zapytaniem czy nazywam się Nawrocka. Wielkie było moje zdziwienie.
Okazało się, że panowie dopatrywali się podobieństwa do Ojca (byłam w tym samym wieku w jakim był Tato w czasie okupacji).

Emilia Nawrocka - Zdrojowa

Poprawiony: piątek, 25 listopada 2011 10:21
 
Copyright © 2024 jutw-jarocin.cba.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem dostępnym na licencji GNU GPL.

Joomla 1.5 free design by Lonex.